|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kublinski
Administrator
Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 22:22, 29 Gru 2007 Temat postu: Call of Juarez |
|
|
Długo czekałem z rozpoczęciem tej recenzji. Nie myślcie, że z powodu zastanawiania się nad pozytywami lub negatywami. Powód był jeden: podejść do tematu profesjonalnie, bez zbędnych emocji. Bo akurat tak się składa, że emocji nie brakuje. Dlaczego? Otóż nie tylko z powodu patriotyzmu, ale głównie z dumy! Tak Panie i Panowie – z dumy. Mieliśmy swojego Małysza, mieliśmy swoją Otylię, mamy swojego Kubicę i nareszcie… mamy swój Call of Juarez. Chłopaki z Techlandu, naszego polskiego Techlandu, rozwalili w samo południe wszystkich zagranicznych cwaniaczków wyłaniających się z nurtów FPS’owej rozgrywki, że o samych grach traktujących o Dzikim Zachodzie nie wspomnę. Ale po kolei.
Dotychczas polski rynek gier komputerowych oprócz nielicznych udanych prób zainteresowania gracza, nie uświadczył wybitnych pozycji. Lecz ta żenująca epoka skończyła się z chwilą wykreowania wirtualnych postaci Billy’ego i Ray’a, których losy biegną zawile, przecinając się niezwykle często na krętych ścieżkach dzikich prerii. Billy – osiemnastoletni włóczęga, ucieka przed wielebnym Ray’em – niegdyś szatańskim rewolwerowcem, który w zemście szuka ukojenia po stracie brata. A wszystko przez drobne nieporozumienie ugh… więcej nie powiem, bo nie będzie niespodzianki. Istotny natomiast jest fakt, że rozgrywka oferuje dwa odmienne style gry: wcielamy się na przemian w dynamicznego rewolwerowca, strzelającego w mgnieniu oka do wszystkiego co się rusza, oraz w cichego złodziejaszka, raczej unikającego konfliktowych sytuacji, skradającego się i posługującego bezszelestną bronią. Przy tej sposobności chcę odnieść się do etapów Billy’ego, które spotkały się raczej z negatywnym przyjęciem z powodu ponoć słabego zaprojektowania poziomów. Otóż poziomy Ray’a i Billy’ego w obu odsłonach zaprojektowane są bardzo dobrze. Problem mogą sprawiać jedynie za rzadkie i mało precyzyjne uaktualnienia celów misji, które skutkują tym, że gracz stoi w miejscu i nie wie co dalej ma począć, np. mamy otworzyć drzwi, lecz nie wiemy, czy mamy szukać klucza, beczek z prochem czy armaty do ich wyważenia. Jak wiadomo, metoda prób i błędów nie jest w dynamicznej grze pożądana, na szczęście jednak nie zdarza się to często i oprócz irytacji, wymusza tylko szybszą pracę szarych komórek u graczy.
To co Techland wyciągnął z autorskiego silnika było niewiarygodne, a stało się rzeczywistością. Dzięki technologii Shader Model w rewizji 3.0 roztaczający się przed nami świat Dzikiego Zachodu jest obłędnie piękny i do bólu wręcz rzeczywisty. Woda wygląda realistycznie, chybione pociski wznoszą tumany kurzu, a gorące powietrze lekko drży. Przedmioty poddają się działaniu fizyki. Beczki, skrzynki można rzucać i układać na sobie, krzesła i butelki rozbijać o ściany, ogień rozprzestrzenia się naturalnie, a lampy naftowe zapalają się od pocisków. Szyby w oknach to już czysta poezja. Można je rozbijać, a patrząc przez nie, widzimy lekko zniekształcone, rzeczywiste kształty świata po drugiej stronie. W grze jest wiele widoków, które zapierają dech w piersiach. Zapadające w pamięć zachody słońca, cienie koron drzew odbijające się na broni i ubraniu. Normalnie cud, miód, orzeszki… Wrocławski producent chwali się również wpływem cieczy H2O na ogień – i ma rację – woda gasi ogień, lecz niestety bardzo rzadko tę jej zdolność mamy okazję/potrzebę wykorzystać, a szkoda.
Czym katujemy przeciwników? Jest w czym wybierać. Obie postacie mogą dzierżyć w dłoniach rewolwery (nawet dwa naraz), strzelby i hmm... snajperki, dubeltówki oraz broń stacjonarną. Wielebny Ray dodatkowo korzysta z biblii (mąci w głowach przeciwnikom) i dynamitu (też mąci, tylko tak, że można głowę stracić). Natomiast nasz młody bohater posiada bicz, dzięki któremu sprawnie przemieszcza się niczym młody Tarzan na lianach oraz (stanowczo za rzadko!), łuk, który jest doskonałą, cichą bronią. Skoro mowa o broni, to nie można nie wspomnieć o efektach specjalnych z nią związanych. Opierają się one głównie na spowolnieniu czasu (dwa rewolwery u Ray’a oraz łuk u Billy’ego). Bohaterowie korzystają również z tzw. szybkiego strzelania z jednej ręki, gdzie strzały padają niczym z nowego modelu uzi. Oprócz wyżej wymienionych, podstawową bronią są gołe… pięści. Możemy, sterując myszką, bez problemu wyprowadzić lewy prosty lub prawy sierpowy (kombinacja również dozwolona) oraz zadać kopniaka przeciwnikowi lub spróchniałym drzwiom, które nie reagują na klamkę. Zew Juarez ma w zanadrzu jeszcze jeden nowatorski, choć może nie zabójczy efekt – to tak zwane kowbojskie przymrużenie oczu. Polega to na skupieniu wzroku na jakimś obiekcie znajdującym się w oddali. Wówczas interesującą nas rzecz widzimy w ostrych teksturach, a brzegi ekranu są płynnie rozmazane. Rozwiązanie bardzo intrygujące i przydatne zarazem – strzał w dziesiątkę, szczególnie gdy wyostrzycie wzrok, dobrze wycelujecie w kapelusz przeciwnika i jednym strzałem sprawicie, że pofrunie on (kapelusz oczywiście), niczym latający spodek, gdzieś na twarde zbocza wąwozów.
AI przeciwników w grze stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Chowają się za przeszkodami, uciekają, czekają na odpowiedni moment, aby uderzyć w nasz najsłabszy punkt – to w zestawieniu z nami – bohaterami Dzikiego Zachodu. Niestety, w zestawieniu z ogniem nie radzą sobie już tak dobrze. Gdy są skryci w wozie, który podpalamy, rzucając lampę olejną – momentalnie uciekają z kryjówki i atakują, lecz w sytuacji kiedy w zamkniętym pomieszczeniu, przy czuwających strażnikach niespodziewanie wybucha taka sama lampa, kowboje udają, że ten problem ich nie dotyczy i nadal ze stoickim spokojem przechadzają się, i zapewne, paląc sobie podeszwy.
Teraz najważniejsze - czymże byłaby opowieść o Indianach i kowbojach bez koni i pojedynków w samo południe? Macie rację, byłaby jak „Klan” bez Rysia. W Call of Juarez takowych podstaw nie zabrakło. Jazda konna – mistrzostwo – szybka, wygodna, z możliwością użycia broni w siodle. Pojedynki oko w oko – specyficzne i ciekawie rozwiązane. Spoglądamy na przeciwnika jednym okiem, drugim zerkamy na czas, z końcem którego chwytamy za broń (myszka w dół) i wyciągamy ją z kabury (myszka w górę). Czas lekko zwalnia, a my próbujemy wycelować w cwaniaka zanim on wyceluje w nas. Jeżeli broń wyciągniemy przed upływem czasu lub po nim…wówczas sępy będą miały co jeść…
Call of Juarez nie daje zwykłej, jałowej rozgrywki FPS. Czeka nas tu dużo przygód i naprawdę niespodziewanych zwrotów akcji. I chociaż prawdą jest, że gra jest niestety liniowa (i to raczej do bólu), to po jej skończeniu chce się ją przeżyć jeszcze raz i jeszcze… Te niesamowite widoki, nagłe zakłopotania, gdy w ferworze walki wybucha broń w rękach, szaleńcze pościgi za dyliżansem, ataki ogniem, porwania przez nurt rzeki, polowanie na króliki oraz liczne wspinaczki i zagadki, to tylko niektóre punkty, stawiające Call of Juarez na podium światowej czołówki FPSów.
Nad kwestią sterowania w grze nie będę się rozwodził, ponieważ jest ono raczej intuicyjne, a i tak autorzy dali nam możliwość dopasowania klawiatury do swoich upodobań. Zapytam tylko o przyciągnie myszki do siebie – spoglądanie w dół - co się wtedy zobaczy? I tu miłe zaskoczenie - siebie! A raczej dół swojej postaci, bo okazuje się, że nie jesteśmy duchem posiadającym tylko dłoń z giwerą, mamy również nogi, ręce, buty i całe ubranie od pięt po szyję
Na początku recenzji obiecałem, że będzie rzetelnie – a tu pieje z zachwytu co? Ok. Zapraszam wszystkich sceptyków i maruderów do monitorów, bo właśnie zaczyna się narzekanie. Wiadomo – każdy swoje niedostatki ma i produkt Techlandu także podczas pojedynku w samo południe przyjął kilka kulek krytyki, lecz może to niegroźne draśnięcia? Sami oceńcie. Już od samego początku gry nie bardzo wiedziałem, czy czasem mój bohater nie jest lekko przygłuchy. Słyszałem siebie, słyszałem wspaniałą muzykę adekwatną do wydarzeń, słyszałem cały otaczający mnie świat, ale ludzie którzy do mnie mówili, tylko ruszali ustami wyświetlając na dole ekranu napisy i tylko nimi tłumacząc o co właściwie im chodzi?! Dopiero po kilku minutach gry zorientowałem się, że to chyba mój błąd i w ustawieniach mowy dałem suwak na maksimum. Niestety, powrót do gry był niemiłym zaskoczeniem. Fakt – mowa innych postaci była już dość głośna i zrozumiała, za to mój bohater zaczął krzyczeć, zagłuszając wszystko wokół. Wniosek - drobne, ale dość uciążliwe błędy w kodzie gry. Skoro o dźwiękach mowa, to wspomnę jeszcze tylko, że autorzy chyba nie słyszeli jak brzmi koń w galopie… ale to jestem w stanie przełknąć. Po dźwiękach czas na grafikę – otwarte przestrzenie wręcz onieśmielają (czytaj wyżej), natomiast wystrój budynków nie jest już taki boski. Co prawda mamy tu cienie itd., ale tekstury we wnętrzach są raczej smutne, proste, jakby z innej epoki niż ta, którą prezentuje silnik graficzny na zewnątrz. W grze czasami brakuje widoku TPP, szczególnie podczas etapów zręcznościowych. Jakoś trudno jest przeskakiwać w ten sposób przeszkody, nie czując tak naprawdę, gdzie się postać zatrzyma. Patrząc od strony technicznej, można by przyczepić się też do braku ustawienia wyglądu celownika (osobiście nie przepadam za wyraźnymi krzyżykami tańczącymi po ekranie) oraz do braku opisu czerwonej błyskawicy pojawiającej się czasami w ikonce któregoś z rewolwerów. Dopiero po sprawdzeniu praktycznym, na polu walki, byłem pewien, że wskazuje ona broń zardzewiałą - niezdatną do długiego użycia. A można było wspomnieć o tym w instrukcji i byłoby po sprawie. No chyba sami przyznacie, że na tle tych wspaniałości, które opisałem w pierwszej części tekstu, wszelkie niedopatrzenia twórców wypadają w tym przypadku blado i w zasadzie podczas gry przestaje się na nie zwracać jakąkolwiek uwagę.
Gdyby wszystkie tytuły, które wychodzą spod rąk znanych i mniej znanych autorów, miały tylko takie negatywy jak Call of Juarez – życie graczy byłoby piękne! Jednak na koniec muszę wytoczyć największe działo i wspomnieć jeszcze o czymś… Otóż poniekąd jestem w stanie zrozumieć chęć opanowania rynku zachodniego przez panów z Techlandu, czego skutkiem jest wydanie polskiej gry (chodzi o głosy) po angielsku, spolszczonej jedynie w wersji kinowej (bo nie można było wydać gry w wersji językowej do wyboru?!). Lecz takiej żenady, jak pakowanie swoich twarzyczek na listy gończe w grze, do tego z mało śmiesznymi tekstami, nikt się chyba nie spodziewał. Pomysł beznadziejny, sprawiający, że zabawa gubi gdzieś swój klimat, a gracze, nagle tracąc skupienie na wirtualnym świecie myślą: „dobrze się chłopaki bawią – naszym kosztem”. Panowie Autorzy, to tak jakbyście zrobili grę dla siebie! A przecież dobrze wiecie, że jest odwrotnie i nikt nie odbierze Wam tego osiągnięcia, zwycięstwa, które jeszcze długo, miejmy nadzieję, będzie procentowało w kolejnych produkcjach – cóż…
Chciałem ładnie zakończyć, lecz się nie udało. Jednak uwierzcie, gra jest warta swojej ceny (79,90zł), a nawet jeszcze więcej. Kto do tej pory nie zdobył Call of Juarez, niech nie zwleka ani chwili, bez względu na to czy lubi FPSy, czy nie. Po prostu w ten tytuł trzeba zagrać, ba, koniecznie trzeba przeżyć tę przygodę na Dzikim Zachodzie - może uśmiechnie się do Was szczęście i ktoś z Was zdobędzie w końcu przeklęte złoto Juarez?!
gry.wp.pl (Piterix)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Borekman
Moderator
Dołączył: 06 Lip 2007
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wisteria Line
|
Wysłany: Sob 22:38, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Kurcze! Nie można tego po ludzku objaśnić?
Skróć mi to streszczenie i powiedz o co chodzi w tej grze...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kublinski
Administrator
Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 22:39, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Przeczytaj, a będziesz wiedział Specjalnie kopiuję teksty, zeby każdy mógł się wszystkiego o danej grze dowiedzieć. Na poczatek powiem Ci tylko, że stworzyli ją Polacy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Borekman
Moderator
Dołączył: 06 Lip 2007
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wisteria Line
|
Wysłany: Sob 22:48, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
No ale te teksty są za długie. Nie każdy ma tyle cierpliwości, by je w całości przeczytać. Jednakże ogółem mówiąc jest to gra akcji? Czyli chodzisz i tłuczesz innych?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kublinski
Administrator
Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 22:56, 29 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Tak i mogę dodać, ze akcja dzieje sie na dzikim zachodzie. Ale naprawdę czytajcie, bo w tych recenzjach macie wszystko napisane. A im więcej recenzji przczytacie tym będziecie lepiej zorientowani w światku gier
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|