mmaciek3905
Administrator
Dołączył: 13 Sie 2007
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wejherowo
|
Wysłany: Wto 9:00, 14 Sie 2007 Temat postu: True Crime Street of Los Angeles |
|
|
Grand Theft Auto III przełamała pewną barierę i wyznaczyła nowy trend wśród gier - w czasach, kiedy wydawało się, że wszystko, co było do wymyślenia już istnieje... Rockstar wydał trzecią część swojego przeboju i dosłownie zrewolucjonizował rynek! Trochę to trwało, ale w końcu zaczęły się pokazywać konkurencyjne produkty. Czesi zaatakowali dobrą, choć nieco skostniałą, Mafią. Wielka Brytania próbowała podbić świat Driv3rem. Zaś Amerykanie mają swoje True Crime: Streets of L.A. Żaden z tych trzech tytułów nie może się równać trzeciej odsłonie Grand Theft Auto. Mało tego – quasi-rozszerzenie Vice City (pomimo miliardów bugów) również zostawiło konkurentów w tyle. Kolejna część GTA - San Andreas już została wydana na Playstation 2 (w chwili obecnej ją testujemy - recenzja wkrótce) i z czystym sumieniem można powiedzieć, że nie tylko wyprzedziła ona pozostałe gry tego typu, ale w porównaniu z nimi, wyprzedza je o długość całego układu słonecznego. Gdzie w tym wszystkim plasuje się True Crime? Przeczytajcie recenzję, a sami się przekonacie!
Nick Kang to twardy i bezkompromisowy glina, którym szczyciłaby się niejedna hollywoodzka produkcja. Jego ojciec był legendą policji Los Angeles, jednak Kang nie miał okazji się o tym przekonać na własnej skórze. Jego staruszek któregoś dnia zniknął bez śladu i nikomu nie udało się dowiedzieć, co się właściwie stało. Krążyły plotki, jakoby był przekupnym policjantem, który chciał dostawać więcej niż mu się należało, w wyniku czego ktoś go sprzątnął. Jeszcze inni twierdzili, że nie wytrzymał presji i ulotnił się, rozpoczynając zupełnie nowe życie. Dla Nicka było to bez znaczenia. Wyrósł, wstapił do policji i liczyło się dla niego tylko łapanie bandziorów. Nie przebierał w środkach i naginał prawo, by tylko wsadzić do więzienia kolejnego przestępcę. To właśnie przez swój brak poszanowania regulaminu został zawieszony w czynnościach. Jednak długo bezrobotny nie był. Jego ojciec miał wielu przyjaciół, wśród nich Nick cieszył się popularnością. Szefowa EOD (Elite Operation Division) właśnie zwerbowała Kanga do walki ze zorganizowaną przestępczością. W Los Angeles źle się dzieje - mafia z Chinatown przygotowuje się do dużej roboty. Rosjanie też coś knują. A Nick Kang wylądował właśnie w samym środku intrygi, której początki sięgają przeszłości i dotyczą jego ojca. Jeśli gracz będzie miał wystarczająco dużo samodyscypliny i szczęścia, to być może odkryje największą zbrodnię, jaka miała miejsce w Los Angeles.
Im dalej w fabułę, tym więcej niespodzianek odkryje ona przed nami. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że została ona podzielona na kilka rozdziałów, te z kolei składają się z epizodów. Żeby było ciekawiej, każdy rozdział posiada alternatywne epizody, które wzajemnie się wykluczają. Zasada jest prosta - jeśli niczego nie spieprzymy, to nie uaktywnią się nam alternatywne (czyt. "karne") epizody. Cały scenariusz zakłada trzy możliwe warianty ukończenia gry: pierwszy i najszybszy jest dla największych nieudaczników, którzy spartolą wszystko, co tylko jest to spartolenia w pierwszych epizodach. Jeśli jednak uda się nam przejść pozytywnie pierwsze "rozwidlenie" fabuły, to przed nami kolejne wyzwanie. O ile w pierwszym przypadku trzeba się bardzo starać, aby szybko zakończyć grę najgorszym z możliwych zakończeń... o tyle w drugim przypadku sprawa jest kompletnie odmienna. Ciężko będzie ukończyć epizody tak, aby nie zboczyć z głównego toru i zaliczyć drugie zakończenie. Jeśli jednak jesteśmy wystarczająco dobrzy, to dotrzemy do końca końców - finału, który odkryje przed nami wszystkie tajemnice, a z Kanga zrobi superglinę. Nie chcę zagłębiać się w szczegóły fabuły, bo musiałbym zbyt wiele rzeczy Wam wyjaśniać. Scenariusz jest jedną z niewielu rzeczy, dla których warto w True Crime zagrać. Gra, pomimo swoich niedopracowań, posiada dopiętą na ostatni guzik fabułę.
Misje, które wykonujemy w samochodzie nie ograniczają się wyłącznie do pościgów. Oprócz typowego przemierzania ulic Los Angeles i ścigania wszelakich bandziorów, próbujących przed nami uciec w swoich "cegłopodobnych" samochodach, będziemy też musieli brać udział w karkołomnych rajdach i wyścigach z czasem. O ile pierwsze rodzaje misji nie będą obce miłośnikom GTA, o tyle te ostatnie wprowadzają trochę świeżego powietrza do gry. Jeśli naszym zadaniem jest dojechać w określone miejsce przed upływem jakiegoś czasu, to nieźle będziemy musieli się napracować, aby ten cel zrealizować. W przeciwieństwie do GTA, większości misji nie uda się nam zrealizować za pierwszym razem. Takie wyścigi z czasem wymagają niezwykłej precyzji (może nie jest ona tak wywindowana jak w Driv3rze, ale też nie pozostawia marginesu na błędy). Pierwszych kilka podejść do takich misji spędzimy na poznawaniu najkrótszej trasy do celu. Później będziemy pędzić na złamanie karku i skupiać się na wymijaniu samochodów, które nieoczekiwanie wyłaniać się będą zza winkli. Nie zabraknie oczywiście misji, w których będziemy musieli śledzić jakiś wóz, czy ścigać się i ostrzeliwać oponentów jednocześnie. Czasami trzeba też będzie po prostu wiać, gdzie pieprz rośnie przed goniącymi nas oprychami. Słowem: typowe GTA.
Czy jest jednak coś, co wyróżnia True Crime od GTA w tym rodzaju misji? Tak! To rozbudowany "tryb policyjny", jaki znamy z Grand Theft Auto (możliwość wcielenia się w gliniarza i łapanie przestępców). W TC cały czas jesteśmy na służbie - niezależnie od tego, czy wykonujemy misje ze scenariusza, czy akurat jeździmy sobie po ulicach miasta. A Los Angeles bezpieczną mieściną nie jest. Pełno w nim bandziorów, rabusiów, gwałcicieli, nękających gwiazdy filmowe maniaków, czy też handlarzy narkotyków. Gra zawiera imponujący "wachlarz przestępstw". Wszystkie jednak sprowadzają się do prostego zlokalizowania przestępcy i... albo aresztowania podejrzanego, albo zastrzelenia go podczas próby ucieczki. Jeżdżąc po mieście często będziemy dostawać komunikaty o różnych przestępstwach. Moimi faworytami są nękający gwiazdy filmowe maniacy, którzy biegają z tasakami lub strzykawkami. Fajnie też jest rozprawić się z nielegalnymi wyścigami ulicznymi - pościgi za wściekłymi furiatami dostarczają sporej dawki emocji. Nie zabraknie też wojny gangów, handlarzy narkotyków, czy zwykłych złodziei. Nick Kang rozprawi się z nimi wszystkimi. Co jest ważne i wyróżnia zabawę w policjanta od GTA? True Crime zawiera wskaźnik "Dobry i Zły Glina", który w praktyce oznacza to, czy dobrniemy do jedynego pozytywnego zakończenia gry.
Kiedy Kang jest dobrym, a kiedy złym policjantem? Jeśli aresztuje zbirów, to dostaje punkty pozytywne. Jeśli podejrzany ginie podczas ucieczki czy strzelaniny, to wówczas punkty się odejmuje. Jeśli mamy więcej negatywnych niż pozytywnych punktów, wtedy zaczynają się kłopoty - niektóre epizody automatycznie stają się dla nas niedostępne i musimy brać udział w tych alternatywnych (czyt. karnych). Niestety, ale ten wskaźnik ma decydujący wpływ na przebieg scenariusza gry. Pamiętać o tym musimy zarówno wtedy, kiedy wypełniamy misję ze scenariusza, jak i podczas niezobowiązującej jazdy ulicami Los Angeles.
Drugim rodzajem misji są te, które wykonujemy bez użycia samochodu. Zazwyczaj będą się one rozgrywać na małych "arenach", a nie w mieście. Nick będzie wchodzić do wnętrza budynku i tam realizować swoje cele. Twórcy starali się stworzyć hybrydę Maxa Payne'a z Enter The Matrix - niektóre misje wymagać od nas będą skradania się i cichego eliminowania przeciwników, podczas gdy kolejne postawią nas w samym środku strzelaniny, w której bez spowolnienia czasu nie będziemy mieć szans na przetrwanie. Owe spowolnienia są bardzo kontrowersyjne w przypadku True Crime - Kang rzuca się na boki jak Payne i wówczas mamy kilka sekund na przycelowanie przed oddaniem strzału. Wszystko dzieje się jednak znacznie krócej, niż to było w Maxie i przez to trudniej jest oddać precyzyjny strzał. Poza tym wielkie, żółto-zielone celowniki, które pojawiają się podczas celowania, każdego będą irytować. Spowolnienie podczas celowania można stosować bez rzucania się na boki. Nick może po prostu się zatrzymać i przycelować dokładnie w uciekającego oprycha. Podobny efekt można też osiągnąć podczas jazdy samochodem.
eśli jeszcze Wam mało, to wprowadzono trzeci rodzaj zadań - stricte nawiązujący właśnie do Enter The Matrix: bijatyki Kung-Fu. Kang niejednokrotnie będzie się bić z przeróżnymi oprychami, stosując wschodnie sztuki walki i wszelakie wyuczone "combosy". Co tylko stanie na drodze jego pięści lub stóp, ulegnie zniszczeniu. Jeśli będzie taka potrzeba, to można też zabrać przedmiot nadający się na broń i nim okładać oponentów. Ten typ walki został później zapożyczony w Catwoman, jednak został on tam kompletnie spartolony. Przyznam, że to właśnie walki Kung-Fu są jednym z najmocniejszych elementów True Crime. Na szczęście bić się będziemy często, a trup ścielić się będzie równie gęsto.
San Andreas zawiera element, który jako pierwszy pojawił się właśnie w True Crime. Chodzi o salę ćwiczeń. Co prawda w nowym GTA pomysł ten został o wiele bardziej rozbudowany, ale jego protoplastą są siłownie z TC. Prowadzi je brat Kanga i można się w nich nauczyć nowych combosów. Oczywiście jasne jest, że combosy pozwalają nam w coraz to bardziej spektakularne sposoby rozprawiać się z oponentami. Jednak siłownie to nie jedyne miejsca, w których Nick może zwiększyć swoje zdolności. Oprócz nich są jeszcze strzelnice, gdzie udoskonalamy mistrzostwo władania bronią palną. Możemy nauczyć się szybszego lub bardziej precyzyjnego celowania. Możliwości jest multum. Zanim jednak zaczniemy korzystać z combosów, czy też nowych umiejętności strzeleckich, czeka nas egzamin (oczywiście płatny). Skoro oblejemy, to ponosimy straty, a Nick niczego się nie nauczy. Jeśli natomiast osiągniemy wymagany pułap punktów, wówczas możemy rozprawiać się z kolejnymi oprychami na nowe sposoby.
Wspomniałem, że True Crime jest grą z dobrym scenariuszem, z wielkim potencjałem, jednak jednocześnie jest koncertem nieudolności developerskiej. TC w produkcji był szmat czasu, a premierę ciągle przekładano. Nic więc dziwnego, że gdy zanosiło się na kolejną zmianę terminu wydania gry, wydawca, firma Activision, postawił sprawę jasno: albo wydajemy, albo rezygnujemy. I wydali... tyle, że grę kompletnie do wydania nieprzygotowaną. Wersja podstawowa zawiera mnóstwo błędów i niedopracowań, które sprawiają, że rozgrywka jest irytująca. Obiekty nachodzą na siebie, a przez niektóre można po prostu przejechać. Celowniki sprawiają wrażenie, jakby zostały dodane w ostatniej chwili, bez jakiegokolwiek pomyślunku. Kolizje aut również pozostawiają wiele do życzenia - możecie zapomnieć o jakiejś rozbudowanej fizyce. Auta prowadzi się jak wielkie cegły z kółkami, zaś model uszkodzeń jest bardzo ograniczony w porównaniu do Grand Theft Auto. Realizmu za grosz. Niestety.
Jak oceniam True Crime? Kiedy ukończyłem grę jeszcze w czasie wakacji, to oceniałem ją wysoko, bo na całe 7 na 10 punktów. Dzisiaj, kiedy mam za sobą Driv3ra i prawie ukończoną San Andreas, zaniżam finalny werdykt do 4 i pół (nawet Christopher Walken jako narrator nie uratuje przed redukcją punktów). Obiektywnie nie da się wyżej ocenić True Crime. Gra ma świetny potencjał, szkoda tylko, że został on tak zmarnowany. Jedyna pociecha w fakcie, że Activision jest zadowolona z zysków i zamierza w roku 2006 wydać kontynuację. Miejmy nadzieję, że nie będzie to wersja deluxe obecnej True Crime, tylko produkt mogący konkurować z San Andreas. W przeciwnym wypadku produkcja sequela okazałaby się prawdziwą zbrodnią!
Post został pochwalony 0 razy
|
|