kublinski |
Wysłany: Czw 13:58, 27 Gru 2007 Temat postu: |
|
Syberią owładnął strach. Olbrzymi potwór grasuje wśród lodów, powodując strach nielicznych mieszkańców tego miejsca. Na pomoc przybywa piękna blondynka, która dzięki swojemu powabnemu, wysportowanemu ciału i pistoletowi maszynowemu opanuje sytuację i przywróci spokój zlodowaciałej krainie.
To nieprawda. Nie ma ani potwora, ani blondynki, nie ma również broni maszynowej. Jest piękna muzyka, wspaniała grafika i wielka przygoda, którą warto przeżyć, nawet jeśli nie będzie lało się w niej mnóstwo krwi!
Ileż to razy ostatnio czytałam/słuchałam o tym, jak źle ma się gatunek gier przygodowych. Przeżywa kryzys, nie dzieje się w nim nic nowego... Czy ci, który to piszą bądź mówią, wiedzą co robią? Czy choć odrobinę orientują się w tym, co dzieje się na rynku gier przygodowych? Wątpię. Ogłaszam wszem i wobec - przygodówki mają się lepiej niż dobrze, każda następna jest lepsza, ładniejsza, bardziej pomysłowa od poprzedniej. Przykład? Hitchcock: Ostatnie ciecie (wspaniała muzyka, grafika, ponury klimat), Druuna: Morbus Gravis (klimat!!!), Jerusalem: The Holy City (grywalność, walory edukacyjne) i teraz gra, o której to właśnie mam zamiar napisać więcej: Syberia.
My name is Kate Walker...
Tego imienia i nazwiska nie sposób zapomnieć, bo w grze powtarzane jest setki razy. Należą one do głównej bohaterki, prawniczki z Nowego Yorku, którą poznajemy, gdy przybywa do małej, dolinnej wioski Valadilene, by zdobyć podpis, który ostatecznie pozwoli jej firmie przejąć tamtejszą fabrykę zabawek. Niestety panna Walker nie dociera na czas i przybywa w momencie pogrzebu właścicielki fabryki. Teoretycznie wszystko wskazuje na to, że dzięki tej śmierci cała procedura jedynie się uprości, gdyż pani Anna Voralberg nie miała spadkobierców. Niestety wizyta u miejscowego notariusza stawia sprawę w innym świetle. Jak się okazuje, brat Anny, Hans, nie zmarł jak przypuszczano, lecz wyruszył w długą podróż na Syberię, zafascynowany legendami o tamtejszej ludności. Wobec takiego obrotu spraw Kate nie pozostaje nic innego, jak tylko udać się za nim, by zdobyć upragniony podpis.
I`m waiting for your instructions, Kate Walker
W czasie gry dowiadujemy się, że Hans Voralberg był geniuszem potrafiącym stworzyć wspaniale automaty, choć myślę, że w języku polskim bardziej adekwatnym określeniem byłoby “cyborgi”. Tak, cyborgi, nie roboty, trzeba będzie pamiętać, że jest pomiędzy nimi wielka różnica, co wielokrotnie zostanie Kate przypominane. Jako że w Valadilene istniała wspomniana już fabryka, w całym mieście wiele było cyborgów oraz wszelakich automatycznych urządzeń, które ułatwiały prace bądź po prostu były ozdobą. Trzeba przywyknąć do tego, że podążając śladami Hansa Kate będzie miała bezustannie do czynienia z mechanicznymi zabawkami. Tym bardziej, że przemieszczając się w poszukiwaniu spadkobiercy towarzyszyć nam będzie cyborg.
Hello. I`m Oscar and I`m train engineer.
W śródtytule jest odpowiedź na pytanie, czym będzie podróżować główna bohaterka. Właścicielka fabryki, biorąc pod uwagę, że jej dni są policzone, przygotowywała się na daleką podroż, by po raz ostatni zobaczyć brata. Niestety jej marzenie nie spełniło się, jednak wspaniała maszyna, pociąg napędzany dzięki sprężynowemu mechanizmowi (który swoją drogą został zaprojektowany przez Hansa), wciąż stała gotowa do drogi. Wystarczyło jedynie nakręcić mechanizm i wsiąść.
We are chaing, chating, and it`s time for tea.
Niestety sprężyny napędzające pociąg wymagają okresowego nakręcenia. Dlatego też co jakiś czas zatrzymuje się on na stacjach. Sama czynność nie będzie sprawiała większych kłopotów, lecz jak otworzyć ogromne, pozwalające kontynuować podroż wrota, gdy nie pozwala nam na to stacjonujący przy nich żołnierz? Co zrobić, gdy zupełnie niespodziewanie Oscarowi zostaną ukradzione dłonie? Wszystko to będzie na głowie Kate i pozwoli jej przeżyć wiele przygód.
No, dość już opowieści o fabule gry, ostatecznie to ma być jej recenzja, nie solucja, a na dodatek nie powinna zdradzać Wam zbyt wiele, bo gra warta jest tego, by odkrywać ją samodzielnie.
Syberia jest typowym produktem z gatunku point&click, co sprawia, że sterowanie postacią Kate nie przysparza absolutnie żadnych problemów. Dodatkowo wszystkie inne czynności poza sterowaniem (wywoływanie i chowanie schowka, przerywanie wypowiedzi czy cutscenek) można również wykonać za pomocą myszki.
Skoro już pośrednio jestem przy dialogach, warto napisać, że są one bardzo rozbudowane, szczególnie w dalszych częściach gry. Czasem (choć rzadko) wysłuchiwanie tak obszernych wypowiedzi jest męczące, ale na szczęście w takich wypadkach można je po prostu przerwać.
Zadania, które przyjdzie wykonać graczowi, nie są trudne ani skomplikowane. W grze nie można zginąć, nie można też zrobić czegoś nie tak, by ostatecznie się zaklinować. To ogranicza swobodę gracza (gra jest, wbrew temu co przeczytałam na jednej z zachodnich stron, liniowa), lecz nie zubaża rozrywki.
Częstą sytuacją jest konieczność biegania od postaci do postaci i pytania bezustannie o jedno i to samo (np. owoce z lasów sauvignon), co odrobinę sztucznie przedłuża grę. Jednak też nie jest to wielka wada.
Bardzo przypadł mi do gustu pomysł wyposażenia Kate w telefon komórkowy. Co prawda podczas gry często zastanawiałam się, czy aby na pewno na krańcach Rosji jest taki wspaniały zasięg, ale to szczegół. Do Kate często dzwoni jej narzeczony, przyjaciółka, mama i oczywiście niecierpliwiący się szef. Kate również może wykonywać telefony, choć najczęściej osoby, z którymi chce rozmawiać, są niedostępne. Żałuję, że wprowadzając tego typu ciekawostkę nie rozbudowano możliwości telefonowania.
To, co zasługuje na ogromną pochwałę, to przepiękna, prerenderowana grafika. Muszę przyznać, że dawno już nie widziałam tak pięknie wykonanej, w której widać dbałość producentów o każdy, najmniejszy szczegół. Bardzo proszę, drodzy fani Quake, spójrzcie na to i stwierdźcie, co zapiera Wam dech w piersiach? Tak, wiem, nie ma co porównywać, ostatecznie grafika prerenderowana z renderowaną za dużo wspólnego nie mają, ale mimo wszystko. Przygodówki górą, bo potrafią pokazać piękno w pełnej krasie!
W kwestii udźwiękowienia zaś... coś wspaniałego. Nie mam słów, żeby oddać piękno muzyki, która dobywa się z głośników. Spokojne, bardzo klimatyczne dźwięki są wspaniałym dopełnieniem wszystkiego tego, co widać na ekranie.
Na koniec tekstu mam ogromną prośbę do dystrybutorów. Z tego co wiem (choć być może już się to zmieniło, tak czy inaczej warto napisać) żaden z polskich dystrybutorów jeszcze nie zainteresował się grą. Moi drodzy. Na polskim rynku pojawia się tyle bezwartościowych tytułów, tyle gier, które nie zasługują na to, by w ogóle stanąć na sklepowej półce... Jednocześnie bardzo wiele dobrych gier odchodzi w zapomnienie, bez możliwości dotarcia do polskiego gracza. Nie chcę, żeby ten los spotkał Syberię, bo jest to gra warta sklepowej półki, co więcej, warta każdej domowej półki polskiego gracza. Mam nadzieję więc, że za jakiś czas zobaczę Syberię w Empiku. Jeżeli tak się będzie miało stać, to wystosuję jeszcze jedną prośbę. Głosy w grze (szczególnie ten należący do głównej bohaterki) zostały wspaniale dobrane. Znajdźcie więc podobne, bądź lepsze, bo ta gra naprawdę na to zasługuje. A jeśli macie lokalizację robić na ostatnią chwilę, to przetłumaczcie jedynie napisy. I będzie super. Nie dość, że zostanie wspaniały głos Kate, to jeszcze gra pozwoli na edukację lingwistyczną. Koniec prośby
gry.wp.pl (Devi) |
|