kublinski |
Wysłany: Sob 22:25, 29 Gru 2007 Temat postu: Chicago 1930 |
|
Rzadko kiedy sam tytuł gry mówi tak wiele o niej samej jak ten właśnie. Widoczny na pudełku z grą byczy, zakrwawiony i podziurawiony kulami napis Chicago 1930 od razu kojarzy się z Al Capone, mafią i czasami prohibicji. Znowu coś o mafii! – pomyśli zapewne przeciętny kupujący, widząc takie pudełko. Ale tym razem jest nieco inaczej. Mamy, bowiem do czynienia z grą taktyczną a’la Desperados, tyle, że osadzoną w tytułowym Chicago w latach trzydziestych ubiegłego wieku.
Commandos + prohibicja = Chicago 1930
Twórcy ze Spellbound Studios poszli utartą ścieżką, nie wysilając swych umysłów i robiąc grę opartą na starym i sprawdzonym pomyśle. System rozgrywki wzięli ze słynnych Commandos, Desperados i po trochu z Robin Hooda. Grafikę oparli na stylu znanym również z powyższych gier. To wszystko wzbogacili o możliwość – znaną z pamiętnego Syndicate – swobodnego wyboru następnej misji (wybierasz cele na „mapie głównej” miasta). Całość osadzili w latach trzydziestych, w Chicago, mieście opanowanym przez mafię. Trzeba przyznać, że mimo wyraźnych nawiązań do wspomnianych wyżej tytułów, autorzy wzbogacili swe dzieło o kilka świeżych pomysłów. Doskonałym rozwiązaniem jest wprowadzenie trybu planowania. Miejsce następnego zadania wybierasz na mapie głównej a każdy kolejny nowo zdobyty (po „zaliczeniu” misji z nim związanej) daje Ci jakieś profity. Jeżeli znajduje się na nim np.: sklep z bronią, to otrzymasz nowe uzbrojenie. Zdobywając kontrolę nad obszarem na terenie, obok którego znajduje się ośrodek sportowy, zyskujesz możliwość trenowania swych ludzi, a przejmując lokalną gazetę zwiększysz swą popularność itp. Wprawdzie, jeżeli chodzi o rolę strategii w samej grze, Chicago ustępuje znacznie pod względem skomplikowania takim produktom, jak chociażby Gangsters. Dzięki jednak zastosowaniu powyższego rozwiązania, ludziom ze Spellbound Studios udało się uniknąć największej chyba wady klasycznych już Commandosów – potwornej liniowości rozgrywki. Następną ciekawostką, jaką tu znajdziemy jest możliwość rozegrania dwóch odrębnych kampanii. W jednej z nich możesz wcielić się w postać prawej ręki Don Facona Jack’a Beretto, zaś w drugiej w jego przeciwnika – agenta FBI, Edwarda Nascha. Co ważne, wybór bohatera ma ogromne znaczenie dla rozgrywki. Misje mafii są diametralnie różne od tych, które rozegrasz grając policją. Grając tą ostatnią, musisz - oprócz wykonywania swego głównego zadania - uważać jeszcze, aby w czasie misji nie „uszkodzić” jakiegoś postronnego świadka wydarzeń. Prościej mówiąc - nie możesz strzelać do wszystkiego co się rusza. A propos misji; stawiają one przed Tobą najróżniejsze zadania. Znajdziesz tutaj zarówno te wymagające od Ciebie jedynie zręczności w wyżynaniu hord wrogów, ale także akcje w stylu Commandosów, w których musisz sporo się nagłówkować, aby znaleźć wyjście z trudnej sytuacji. Grając w Chicago napotkasz szereg misji żywcem prawie przeniesionych z dobrych filmów gangsterskich. Czekają Cię więc ataki na magazyny konkurencji, pełne bimbru (szkoda, że się go tyle przy tym marnuje...), likwidowanie niewygodnych dla mafii ludzi, przemyt czy ochrona ojca chrzestnego i wiele innych... Jeżeli natomiast wybierzesz stronę policji - rozgrywka nieco bardziej przypominać będzie przygodówkę. Grając agentami FBI, musisz zbierać informacje od napotkanych postaci i po prostu bardziej kombinować; nie możesz bowiem pozwolić sobie na beztroskie wyżynanie wszystkich postaci na mapie. Ponadto Twoi ludzie mogą używać broni TYLKO w obronie własnej. Trzeba przy tym przyznać, że same zadania są logicznie zbudowane, a równowaga między „główkowaniem” i akcją została zachowana, chociaż tej ostatniej jest jednak znacznie więcej niż w Commandosach.
Oczywiście do każdej akcji możesz dobrać broń i inne specjalne przedmioty. Wybór nie jest może zbyt duży, ale ekwipunek został za to starannie dopracowany. Każda z dostępnych broni (pistolet, winchester, czy słynny tommygun) działa zupełnie inaczej i jest przydatna w innych sytuacjach. Na misję możesz także zabrać jedną z kilku białych broni, apteczki, linę lub kajdanki (dla policji). Kogo będziesz jednak uzbrajał w te cuda? W każdej misji towarzyszyć Ci będzie do czterech qmpli (do wyboru spośród różnych: 16 policjantów i 17 gangsterów). Każdy z nich jest opisany pięcioma statystykami (strzelanie, walka wręcz, charyzma, rzucanie, udzielanie pierwszej pomocy). W czasie zabawy okazuje się jednak, że poziom biegłości w danej dziedzinie ma niestety małe znacznie dla przebiegu samej gry. O dziwo, w Chicago człowiek ZUPEŁNIE nie znający się na strzelaniu podczas wymiany ognia tylko MINIMALNIE ustępuje swemu qmplowi, który jest mistrzem w tej dziedzinie! Takie rozwiązanie powoduje, że mimo różnorodności ludzi, jakich możesz zabrać na akcję, wszyscy są jednak bardzo podobni do siebie. Ta gra nie jest Commandosami czy Desperados, gdzie podstawą sukcesu było wykorzystanie specyficznych zdolności Twych ludzi. Tutaj każdy człowiek potrafi zrobić wszystko; tylko że jeden robi to nieco lepiej a inny nieco gorzej. No, wprawdzie niektórzy z nich mają bonusy, co do używania broni (np.: +3 do winchestera), ale - jak już wspomniałem - są to tylko mało znaczące współczynniki. Wielką zaletą przywołanych już parokrotnie wcześniej tytułów było doskonałe dopracowanie postaci. Każdy bohater z Commandosów czy z Desperados posiadał specyficzny charakter i osobowość – tego w Chicago brak. W tej grze jedynym co wiemy o danej postaci jest jej imię, twarz i króciutka, często jednozdaniowa notka biograficzna. Takie postawienie sprawy powoduje, że nie możesz się mocniej zżyć ze swą ekipą, a ludzie są „tylko” pustymi nazwiskami.
Lata trzydzieste
Jak już wspomniałem, akcja gry toczy się w latach trzydziestych w Chicago. Zapewne wystarczyłoby powiedzieć tyle, ja jednak dodam – ta gra rozgrywa się rzeczywiście w latach trzydziestych i to widać! Wprawdzie zastosowana tu grafika 2D nie powala na kolana, ale zachwycić może każdego dbałością o szczegóły oraz zgodnością z realiami historycznymi. Widać, że autorzy zadali sobie wiele trudu, aby na ekranach monitorów odwzorować amerykańskie miasto z czasów międzywojennych. Wszystko jest takie, jak powinno być: ubrania, meble, wystrój wnętrz, a nawet kible!!! Muszę przyznać, że tak szczegółowej grafiki dawno już nie widziałem. Całość przypomina nieco jakością i wykonaniem Baldurs Gate 2 czy Icewind Dale. Podczas misji odwiedzimy oczywiście bardzo różnorodne lokacje – stare fabryki, magazyny, hotele, stację kolejową i wiele innych. Można by wprawdzie przyczepić się do jednej rzeczy: w grze nie uświadczymy możliwości zmiany strony, z jakiej obserwujemy mapę (a’la Commandos 3). Powoduje to, że czasami trudno zauważyć jakiś przedmiot leżący w rogu czy pod ścianą, która go zasłania. W każdym jednak razie oprawa wizualna Chicago nie ma sobie równych w swej klasie. Jeżeli chodzi o animację postaci, to także i ona stoi na wysokim poziomie. Sam sposób przedstawiania animacji i wyglądu bohaterów zalatuje nieco stylem komiksowym. Jeżeli ktoś byłby bardzo złośliwy, to mógłby uczepić się również pewnej sztuczności w sposobie chodzenia postaci (ma się wrażenie, że ludzie nie idą, lecz ślizgają się po powierzchni), ale to tylko - jak się mówi – detal.
Muzyka także buduje tu odpowiedni nastrój. Ona także zgodna jest z realiami historycznymi. W czasie gry będziesz więc słyszał głównie muzykę jazzową. Najważniejszą jednak zaletą oprawy dźwiękowej w Chicago jest idealne jej dopasowanie do misji. Każda z nich ma swą odrębną muzykę, świetnie odpowiadającą klimatowi miejsca, gdzie jest rozgrywana akcja. Mimo dobrego dopasowania i niezłej jakości muzy, po dłuższym graniu zaczyna ona nieco przeszkadzać. Tracki są tutaj bardzo krótkie i po paru godzinach nieustannego słuchania tej samej melodii zaczyna ona grać na nerwach (dosłownie).
Reszta udźwiękowienia została również utrzymana na bardzo wysokim poziomie. Odgłosy strzałów, śpiew ptaków, kroki ludzi i wszystkie inne dźwięki tła są dobrze dobrane i nie można im niczego zarzucić. Głosy postaci? Nie usłyszymy ich zbyt dużo, jednak i one zostały odpowiednio dopasowane do sytuacji. Kwestie mówione są króciutkie i zazwyczaj ograniczają się do jednego zdania lub nawet słowa.
Podsumowując
Chicago 1930 jest bez wątpienia bardzo udaną grą. Nie znajdziemy może w niej przesadnych fajerwerków graficznych, czy jakichś nowatorskich rozwiązań – ale to właśnie jest jej siłą! Gra bazuje na mieszaninie sprawdzonych pomysłów, trzeba jednak dodać, że ten koktajl jest bardzo smakowity! Wszystkie elementy pasują doskonale do siebie – niczym w puzzlach. Większych błędów, niedopatrzeń czy niedoróbek przeszkadzających czerpać pełną przyjemność z gry nie znalazłem (no, może poza kilkoma drobniejszymi błędami w działaniu AI przeciwnika), za to plusów tutaj nie brakuje. Śmiem nawet twierdzić, że Chicago jest lepsze od najnowszych, trzecich już Commandosów! Co ważniejsze, Chicago 1930 już niedługo pojawi się w serii eXtra Gra za jedyne 29 zeta. Można więc powiedzieć – świetna gra i świetna cena.
gry.wp.pl (Sir Mik) |
|